Leżałam w łóżku i nie mogłam zasnąć. Było już bardzo późno, a w mojej głowie wciąż kłębiły się setki myśli. W zasadzie dotyczyły tego samego.
Nie wytrzymałam i w końcu sięgnęłam ku niemu myślami.
„Śpisz?” – Usłyszałam nagle w swojej głowie, jakby tylko na to czekał.
„Nie, nie potrafię zasnąć” – odpowiedziałam.
„Ja też nie” – odparł. – „Jakiś konkretny powód?”
„Za dużo myśli” – Na szczęście on nie mógł wiedzieć, o czym myślę. Wiedział tylko to, co chciałam, żeby wiedział. W drugą stronę… Im bardziej chciał to ukryć, ale tym bardziej ta myśl wybijała się na wierzch. Ciężko było to zignorować, mimo iż starałam się uszanować jego prywatność, co wcale nie było takie łatwe, jak mogłoby się wydawać.
"A ja mam problem. Nie potrafię przestać myśleć o… O tobie” – Zauważyłam w jego umyśle mentalny odpowiednik rumieńca. – „A o czym ty myślisz?”
„O tym, że…” – zawahałam się. – „…że cierpię na tę samą dolegliwość” – przyznałam w końcu.
Przez dłuższą chwilę nic nie „mówił”, ale czułam jego galopadę myśli.
„Chciałbym ci coś pokazać. Spotkamy się przy klatce schodowej?”
Zawahałam się.
„Dobrze, ale muszę się ubrać. Jest zimno”
„Będę czekać”
Wycofałam się z jego umysłu, ubrałam się po ciemku w dres i ostrożnie wyszłam z pokoju. Było dużo po północy i w skrzydle mieszkalnym panowała idealna cisza. Ruszyłam na palcach w kierunku klatki schodowej. Ethan już tam na mnie czekał. Siedział na ostatnim stopniu i wydawał się zamyślony. Na dźwięk moich kroków, podniósł głowę, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Dokąd idziemy? – wyszeptałam, gdy wyciągnął w moim kierunku rękę.
- Zaufaj mi. – Chwyciłam jego dłoń, a on poprowadził mnie schodami w górę. Nie wiedziałam dokąd mnie prowadzi, ale zrobiłam to, o co mnie poprosił – zaufałam mu.
Popchnął ciężką żelazna klapę, jakby była z kartonu i wyszliśmy na dach. Spojrzałam w górę i stanęłam oniemiała.
- I jak ci się podoba?
- To… To jest piękne – wyjąkałam. – Skąd wiedziałeś?
- Księżyc świeci przez moje okno i nie daje zasnąć. W czasie ostatniej pełni wybrałem się na mały nocny spacer i odkryłem to wyjście na dach. Tylko że miesiąc temu na niebie było więcej chmur.
Niebo nad nami było bezchmurne, zasypane skrzącymi się gwiazdami, a tuż nad moją głową świecił księżyc w pełni.
Siadłam na ziemi, oparłam się na łokciach i zagapiłam w niebo. Ethan bez wahania położył się obok mnie z rękami założonymi za głową. Zaraz jednak, wyciągnął jedną rękę zza głowy i gestem zaproponował, bym również się położyła. Ostrożnie oparłam głowę na jego ramieniu.
- Moje okna wychodzą na zachód – zauważyłam. – Czasem mam naprawdę bajkowe zachody słońca na dobranoc. To jednak przebija wszystko. Nigdy jeszcze nie widziałam tylu gwiazd na raz. Wyglądają wspaniale…
- Odbite w twoich oczach wyglądają jeszcze piękniej – szepnął.
Odwróciłam twarz w jego kierunku i byłam zaskoczona, jak niewielka odległość nas dzieli. Zadrżałam, gdy zawiał zimniejszy wiatr, a on bez słowa przytulił mnie mocniej do siebie.
- Wiesz o czym teraz myślę? – zapytał, patrząc mi głęboko w oczy.
- Szanuję twoją prywatność – odparłam.
Delikatnie dotknął czubkiem palca mojego policzka. W ten nic nieznaczący gest włożył tyle uczucia, że aż zakręciło mi się głowie.
- Więc zobacz.
Pokręciłam głową, ale po chwili ostrożnie sięgnęłam ku niemu myślami. Zaraz potem oszołomiła mnie masa obrazów, wśród których przeważały oczy o fioletowych tęczówkach. Moje oczy.
Moje oczy z gwiazdami odbitymi w rozszerzonych źrenicach.
Mój uśmiech.
Mój śmiech.
Mój głos.
- Co…? - Wycofałam się szybko, oszołomiona tym wszystkim.
- Ciii… - szepnął, kładąc mi palec na ustach. – Nic nie mów.
Spojrzałam mu w oczy, a jego spojrzenie jak zwykle mnie zahipnotyzowało. Tylko on miał taką moc. Nawet nie drgnęłam, gdy przysunął swoją twarz do mojej.
- Ava – szepnął, a w jego ustach moje imię brzmiało zupełnie inaczej.
A potem ostrożnie mnie pocałował.
Miał rację. Gwiazdy wcale nie były najwspanialszą rzeczą na tym dachu.