Prysznic. Tego właśnie było mi trzeba. Nigdy więcej światów równoległych.
Nigdy więcej, czyli do następnej misji. A raczej pseudomisji, misji szkoleniowej.
- Naprawdę nic do nich nie mam, Ethan… - mruknęłam ni to do siebie, ni to do niego, choć go tutaj nie było. – To naprawdę miłe dzieciaki.
Bo były miłe. Naprawdę. Sol był bardzo odpowiedzialny i odważny. Za Luną skoczyłby w ogień. I miłosne sztuczki Veni, nie miały tu nic do rzeczy. Ona sama nie zdawała sobie do końca sprawy z tego, że miłość jest tylko maleńkim wycinkiem koła życia, nad którym miała władzę. Dużo jednak jeszcze upłynie czasu, nim to zrozumie.
Nyks, zamknięty w sobie ponurak, ale czego można się spodziewać po Śmierci. Równie potężny, jak jego siostra… Jak oni wszyscy.
Sięgnęłam po ręcznik. Zimny podmuch powietrza, który rozproszył gorącą parę wypełniającą kabinę, na chwilę wyrwał mnie z myśli. Owinęłam się szczelnie białym ręcznikiem, ale mokre włosy, które teraz wyjątkowo były proste jak druty, opadły mi na plecy. Przetarłam zaparowane lustro i uważnie przyjrzałam się swojej twarzy. Spróbowałam się uśmiechnąć, ale wyszedł mi jakiś bliżej nieokreślony grymas. Zmęczone oczy w wciąż młodej twarzy również pozostały smutne.
Westchnęłam i wyszłam z łazienki.
Invis - pomyślałam, siadając na łóżku i sięgając po szczotkę - ekstremalnie nieśmiała. Jakby pragnęła zlać się ze ścianą… W myślach parsknęłam śmiechem na to porównanie. Jeszcze trochę ćwiczeń i będzie jej się to udawało za każdym razem. Obecność Itera dodawała jej nieco pewności siebie.
Iter, najnormalniejszy z nich wszystkich, jak sam o sobie mówił. Żadnych niebieskich czy zielonych włosów, normalny nastolatek, można by pomyśleć. Po za tym, że w mgnieniu oka może znaleźć się w każdym miejscu naszej planety. Lub otworzyć portal do innej rzeczywistości. No, w każdym razie po odrobinie ćwiczeń…
Iter, najnormalniejszy z nich wszystkich, jak sam o sobie mówił. Żadnych niebieskich czy zielonych włosów, normalny nastolatek, można by pomyśleć. Po za tym, że w mgnieniu oka może znaleźć się w każdym miejscu naszej planety. Lub otworzyć portal do innej rzeczywistości. No, w każdym razie po odrobinie ćwiczeń…
- Hej, przeszkadzam?
- Alter! – Zerwałam się z miejsca, wyrwana z rozmyślań, a on odwrócił wzrok, jakby dopiero teraz zauważył, że nie mam na sobie prawie nic, prócz mokrego ręcznika. – Naucz się w końcu pukać! – warknęłam.
- Wybacz. – Albinos wyglądał na naprawdę speszonego. – Kiedy nie trzeba korzystać z drzwi, człowiek zapomina o konieczności pukania.
- Co się dzieje? – zapytałam nieco łagodniej.
- Chciałem się upewnić, że wszyscy wiedzą o dzisiejszym zebraniu…
- Jakim zebraniu? – zapytałam podejrzliwie.
Obrócił się, zdziwiony moją niewiedzą. Kiedy jego wzrok padł na okrywający mnie skąpy ręcznik, zaczerwienił się aż po czubek śnieżnobiałych włosów i ponownie obrócił wzrok.
- Ty nic nie wiesz?
- Biegam z bandą dzieciaków po alternatywnym świecie i oceniam precyzję z jaką radzą sobie ze wszystkim, co wyłazi z błota. Istnieje szansa, że jestem nieco niedoinformowana – sarknęłam. – Alter, pomyśl. Ledwie co wróciłam. Skąd miałabym wiedzieć?
- Mentalna wiado…
- Halo, ziemia do Altera… - Pomachałam mu przed nosem ręką, jednak cofnęłam ją szybko, by złapać rozwiązujący się ręcznik. – Przed chwilą wróciłam z RÓWNOLEGŁEGO ŚWIATA. Tak jakby brak zasięgu, nie sądzisz?
- Sorki. – Teraz był już kompletnie speszony. – Ja już sobie pójdę…
- A dowiem się, co to za zebranie? – zapytałam, gdy lewą nogą tkwił już w mojej ścianie, wyłożonej kremową tapetą.
- Ja też nie wiem – szepnął. – O dwudziestej, w Centrali.
- Dzięki – mruknęłam, ale odpowiedzi nie było, bo w miejscu Altera była teraz tylko moja ściana.
Westchnęłam i poszłam się ubrać, na wypadek kolejnych niezapowiedzianych gości. Było jeszcze kilku takich, którzy wchodzili bez pukania. Nawet jeśli nie umieli przenikać przez ściany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz