poniedziałek, 15 stycznia 2018

[6]

- …potem pobiegnie Sol z Luną, Ninjanna z Kazadim, Veni z Nyksem, a potem Iter i Invis, okej? – zapytałam, kiedy Mistrz mentalnie przesłał mi wskazówki.

Taka kolejność chyba im pasowała, bo wyrazili głośno swoją aprobatę. Tylko Invis nie odezwała się nawet słowem, jedynie poderwała gwałtownie głowę znad zeszytu. Zaproponowałam im by uzupełnili pamiętniki, korzystając z tej odrobimy czasu.
- Hej, wszystko ok? – Kucnęłam przy niej, ciągnąc za sobą przywiązanego do mnie Ethana, który nie był do końca z tego zadowolony, więc dla spokoju na chwilę odwiązałam opaskę.
Niepewnie skinęła głową.
Odgarnęłam jej z czoła kosmyk jasnoniebieskich włosów i zmusiłam, by spojrzała mi w oczy.
- To, że się boisz jest normalne, wierz mi – powiedziałam łagodnie. – Każdy się boi, zwłaszcza za pierwszym razem. Ja też się bałam, Ethan, podejrzewam, również. Sol, Nyks… - zniżyłam głos do szeptu. - Oni też się boją, ale są zbyt dumni, by to pokazać. Nawet Iter się boi, choć próbuje maskować to kiepskimi żartami…
- No, wiesz! – oburzył się, ale po jego oczach widziałam, że mam rację.
- Nie ma się czego bać – wtrącił się Ethan, kucając koło mnie. – To nie jest niebezpieczne, a w każdym razie nie niebezpieczniejsze niż wycieczki do sąsiedniego wymiaru z Avą.
- …tylko bez Avy – wtrącił Iter, a w oczach Invis znów pojawiło się przerażenie. 
Posłałam chłopakowi ciężkie spojrzenie. Jeszcze o tym porozmawiamy, dzieciaku, wysłałam mu mentalną wiadomość, ale chyba zbytnio się tym nie przejął. Gdzie mój autorytet, o którym wszyscy tyle mówili…?
- Invis – zaczęłam znów łagodnie – nie masz się czego bać. Bieg jest dużo prostszy od tego, co robimy w drugim wymiarze, tak? A tam przecież radzisz sobie wyśmienicie.
Zaszemrała coś cicho w odpowiedzi.
- Słucham…?
- Nie panuję nad swoją mocą… - wyszeptała.
Głośniki wywołały Lunę i Sola, więc wstałam na chwilę, by życzyć im powodzenia i przekazać ostatnie rady. Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam, jak Ethan cicho przemawia do dziewczyny, która powoli kiwa głową. Uśmiechnęłam się do niej, a Ethan wstał i odeszliśmy kilka kroków dalej.
- Jest bardzo nieśmiała – podsumował półgłosem.
Głośnik wywołał Ninjannę i Kazadiego. Invis ponownie zbladła, a Veni zaczęła obgryzać paznokieć kciuka.
- To jej największa słabość, ale i największa siła. Teraz będziemy trenować w Ośrodku przez co najmniej dwa tygodnie, a może nawet i dłużej. Muszę nauczyć Itera otwierać portal do następnego wymiaru, a potem iść tam na zwiady… - westchnęłam ciężko, pocierając czoło dlonią. – Ciężko jest uczyć go czegoś, o czym nie mam pojęcia.
- Doskonale sobie radzisz – odparł Ethan z pełnym przekonaniem, a w jego oczach dostrzegłam… sama nie wiem, w każdym razie musiałam odwrócić wzrok, bo przed oczami stanęła mi wizja wczorajszego wieczora. Odpędziłam ją od siebie. - Dasz sobie radę.
- Ja… - Głośnik wywołał Veni i Nyksa. Uśmiechnęłam się do nich pokrzepiająco i przypomniałam najistotniejsze rzeczy. Dziewczyna chyba po raz pierwszy w życiu milczała dłużej niż przez minutę, a Nyks był jeszcze bardziej ponury, o ile to w ogóle możliwe.
Odprowadziłam ich wzrokiem i dokończyłam:
- Ja nie mówię, że nie dam. Po prostu każde z nich jest inne, potężne i to… To duża odpowiedzialność.
- …a ty nadal twierdzisz, że zawiedziesz w najważniejszym momencie, tak? –Spojrzał mi w oczy, a ja jak zwykle nie mogłam uciec przed tym spojrzeniem. – Znam cię, Avo. Wiesz, że cię znam, Avanti – dodał tak cicho, by nikt oprócz mnie tego nie usłyszał.
- Wtedy zawiodłam, czemu teraz miałoby być inaczej?
- Bo wtedy byłaś młoda, niedoświadczona. I musiałaś w jedną chwilę dokonać wyboru: życie jednostki, czy powodzenie misji. Gdybym był na twoim miejscu… Nie wiem, co bym wybrał.
Głośnik wywołał Invis i Itera, więc podeszliśmy do nich, by życzyć im powodzenia. O dziwo, niebieskowłosa wydawała się całkowicie opanowana. Trzymała co prawda Itera mocno za rękę, który zdawał się nieco zawstydzony z tego powodu, ale po za tym trzymała się dzielnie. Życzyłam im powodzenia i wskazałam kierunek.
Kiedy zniknęli między drzewami, ponownie owinęliśmy nadgarstki opaską, a Ethan łagodnie splótł palce naszych dłoni i uśmiechnął się do mnie ciepło.
- Jedno się nie zmieniło, nadal jesteśmy niepokonani w tej dziedzinie.
- Jeszcze zobaczymy – mruknęłam, lecz nie cofnęłam dłoni. Sama nie wiem dlaczego.
Wiem. Wiem dlaczego.
Nie przyznałabym się do tego nigdy w życiu, ale wiem co bym wybrała, gdybym znów stanęła przed takim wyborem, jak wtedy. Choć uważam to za swoją osobistą porażkę, która mogła zaprzepaścić wieloletnią pracę wielu Uzdolnionych, to i tak wybrałabym życie tego jednego człowieka. 
Może dlatego, że tym człowiekiem był Ethan.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz